Zobaczyłem nową wiadomość tekstową. Otworzyłem nową wiadomość tekstową, przeczytałem ją, zadumałem się.
W tej wiadomości tekstowej bank – nazwę pominiemy bez względu na to czy kryptoreklama byłaby na plus, czy na minus – wzywał mnie do zapłaty zaległości w kwocie 36 zł. Nie żebym był zdziwiony otrzymywaniem od banku wiadomości tekstowych (czasem z systemu automatycznego, czasem z telefonu przypisanego do placówki z którą człowiek miał styczność), ani żebym się oburzał że bank suponuje mi jakąś zaległość, zapominać o drobiazgach jest rzeczą ludzką, z tym konkretnym bankiem zdarzały się już drobne spięcia na tle płatności.
Tym, co wprawiło mnie w zadumę, był fakt, że wiadomość tekstową (celowo nie pisałem „esemesa”) odczytałem w pamięci routera internetu mobilnego. Same wiadomości w tym routerze to nic dziwnego, internet mobilny ma przypisany swój numer telefonu (na który można próbować dzwonić i pisać) i pewnie można z niego wiadomość tekstową wysłać, rutynowo wchodzą tam wiadomości tekstowe o wystawieniu i terminie płatności faktury (oraz alerty RCB). Numer „do routera” jest jednak znany tylko mnie (teoretycznie, bo przecież go nigdzie nie wpisuję, widuję go jedynie na fakturach) oraz operatorowi telekomunikacyjnemu, który powinien się rękami i nogami bronić przed jego udostępnianiem komukolwiek.
Została zatem możliwość, że ten numer ktoś gdzieś błędnie wpisuje do systemu (co tłumaczyłoby może, czemu dostaję na router reklamowe wiadomości tekstowe z pewnej sieci drogerii, nawet żony pytałem czy ma tam jakąś kartę stałego klienta). Nie wróżę powodzenia temu kanałowi komunikacji.
PS nie miałem zadłużenia w tym banku, gdybyście mieli wątpliwości