patrzę na mapę Ukrainy

Widzę: krainę zajętą przez zielone ludziki na wschodzie głęboko, z udawanymi pretensjami rozciągającymi się na północ w stronę granicy rosyjskiej i nieco na zachód, w formalnych granicach obwodów ługańskiego i donieckiego.

Widzę: na południu okupowany przez Rosję Krym.

Widzę: atak putinowski od południa i od wschodu, który teoretycznie miałby zmierzać do przejęcia kontroli nad kolejnymi kradzionymi Ukrainie terytoriami.

Widzę: atak putinowski od północnego wschodu, na Sumy i Charków.

Widzę: atak putinowski od północy, z kraju usłużnego Łuki, idący na Kijów po obu stronach Dniepru.

Widzę: wrzesień 1939, II Rzeczypospolitą z jej frontami od Gdyni po Suwałki i od Kłobucka po Sanok.

Widzę: oczami wyobraźni już prawie, bo rozdzielczość mapy nie pozwala, malutki Ostriw Zmijinyj, ukraińskie Westerplatte, gdzie ukraiński dowódca został nowym Cambronnem, odpowiadając na wezwanie do poddania się: російський військовий корабель, іди нахуй

Путин хуйло.

СЛАВА ГЕРОЯМ!

VAT, prąd, szok

Patrzę na moje roczne rozliczenie za prąd (sprzed roku, szok cenowy prawdopodobnie wkrótce przede mną). Wynika z niego, że zużywam rocznie niecałe 4000 kWh, zapewne więcej niż przeciętne polskie gospodarstwo domowe (wg danych GUS za rok 2018 średnie zużycie energii elektrycznej w gospodarstwie domowym wynosiło 2375 kWh). Dla uproszczenia przyjmijmy że łączna prognozowana wartość należności za prąd to 3000 zł za cały rok, czyli 250 zł miesięcznie (płacę raz na dwa miesiące po pięćset).

W tej kwocie 3000 zł mamy 2.439,02 zł wartości netto i 560,98 zł podatku VAT (wg stawki 23%). Policzmy sobie co by było, gdyby zgodnie z płynącymi z różnych stron pomysłami obniżono VAT (tylko na prąd lub w ogóle) do stawki 15% – wtedy VAT za cały rok wynosi 365,85 zł, całość prognozy 2804,87 zł, a miesięczna płatność 233,74 zł. Czyli miesięcznie zyskuję 16,26 zł, a rocznie 195,13 zł.

Jak nietrudno zauważyć, proporcje będą identyczne u każdego – czyli jak ktoś mniej prądu zużywa (ile wynoszą Wasze faktury, miesięczne lub dwumiesięczne), to zaoszczędzi na tej obniżce mniej (to gospodarstwo domowe ze średnim krajowym zużyciem jakoś około dychę miesięcznie), a jak ktoś zużywa go więcej – to odpowiednio więcej. A gdyby tak…

Wyobraźmy sobie, że zamiast obniżać VAT na prąd, przyznajemy każdemu gospodarstwu domowemu specjalny Bon Energetyczny, który może posłużyć tylko na sfinansowanie zakupu prądu (znaczy nie mam nic przeciwko temu żeby to rozszerzyć też na gaz czy nawet węgiel, ale zostańmy dla uproszczenia przy prądzie), a przez dostawcę energii zaliczany jest tylko na pokrycie podatku VAT (technicznie to wyjątkowo proste, środki z Bonu będą księgowane na rachunek VAT, który dostawca i tak posiada obowiązkowo). Niech taki Bon wynosi 150 zł rocznie.

Co to daje? Zwykłemu Kowalskiemu daje to 150 zł do ręki (o tyle mniej musi wydać na prąd w trakcie roku) – znacznie więcej niż zyskałby na obniżce VAT. Dla biedniejszego Kowalskiego to zapewne znacznie ważniejsza kwota niż dla mnie, nie mówiąc o osobie która zużywa prądu rocznie za – powiedzmy – 15 tysięcy. Ta ostatnia osoba na pewno wolałaby obniżkę VAT, bo wtedy jej rachunki spadłyby rocznie o prawie tysiąc złotych, a Bon daje jej kilkakrotnie mniej…

No, ale podobno VAT trzeba obniżać, bo jest degresywny i nic innego się z tym nie da zrobić.

nasza Elżunia, czyli o rod(owod)ach monarszych

Poznałem tę historię niedawno, gdzieś tak od środka. Być może ją już znacie, być może nie, w każdym razie spisałem ją, bo potem o sprawie zapomnę, a już na pewno nie będzie mi się chciało ponownie jej odtwarzać. Zatem: dawno, dawno temu…

Mieszko i Dobrawa z Przemyślidów spłodzili Bolesława.
Bolesław i Emnilda słowiańska spłodzili Mieszka.
Mieszko i Rycheza lotaryńska spłodzili Kazimierza.
Kazimierz i Dobroniega z Rurykowiczów spłodzili Władysława.
Władysław i Judyta z Przemyślidów spłodzili Bolesława.
Bolesław i Zbysława ruska spłodzili Władysława.
Władysław i Agnieszka z Babenbergów spłodzili Bolesława i Mieszka.

Tu się na chwilę zatrzymamy – w sumie do tego miejsca właściwie jedziemy szkolnymi podręcznikami – bo nam się troszeczkę historia rozchodzi w różne strony. Ale nie uprzedzajmy faktów…

Bolesław wrocławski i Krystyna spłodzili Henryka.
Henryk i Jadwiga z Meranii spłodzili Henryka.
Henryk i Anna z Przemyślidów spłodzili Bolesława.
Bolesław legnicki i Jadwiga spłodzili Henryka.
Henryk i Elżbieta Bolesławówna spłodzili Bolesława.
Bolesław legnicki i Małgorzata z Przemyślidów spłodzili Wacława.

A w inną stronę poszło tak:

Mieszko raciborski i Ludmiła czeska spłodzili Kazimierza.
Kazimierz opolski i Wiola spłodzili Władysława.
Władysław i Eufemia Odonicówna spłodzili Mieszka cieszyńskiego.
Mieszko (o matce kroniki milczą) spłodził Kazimierza.
Kazimierz i Eufemia mazowiecka spłodzili Annę.

Co podział dzielnicowy rozłączył, niech biskup połączy:

Wacław legnicki i Anna cieszyńska spłodzili Ruprechta.
Ruprecht legnicki i Jadwiga żagańska spłodzili Barbarę.

Teraz następuje wyjście poza piastowskie włości.

Rudolf saski i Barbara legnicka spłodzili Barbarę.
Jan Hohenzollern Alchemik i Barbara spłodzili Dorotę.

Po czym przenosimy się do państwa duńskiego.

Christian I duński i Dorota spłodzili Fryderyka I.
Fryderyk I duński i Anna brandenburska spłodzili Chrystiana III.
Chrystian III duński i Dorota saska spłodzili Jana.
Jan ze Szlezwiku i Elżbieta z Brunszwiku spłodzili Aleksandra.
Aleksander ze Szlezwiku i Dorota spłodzili Augusta Filipa.
August Filip ze Szlezwiku i Maria Sybilla spłodzili Fryderyka Ludwika.
Fryderyk Ludwik ze Szlezwiku i Luiza Szarlota spłodzili Piotra Augusta.
Piotr August ze Szlezwiku i Zofia heska spłodzili Karola.
Karol ze Szlezwiku i Szarlota spłodzili Fryderyka Karola Ludwika.
Fryderyk Karol Ludwik ze Szlezwiku i Fryderyka spłodzili Fryderyka Wilhelma.
Fryderyk Wilhelm ze Szlezwiku i Luiza Karolina heska spłodzili Chrystiana.
Chrystian IX duński i Luiza heska spłodzili Aleksandrę.

I tak oto w tej podróży przez wieki, epoki i pokolenia docieramy na Wyspy.

Edward VII i Aleksandra duńska spłodzili Jerzego V.
Jerzy V i Maria spłodzili Jerzego VI.
Jerzy VI i Elżbieta spłodzili Elżbietę II.

Nasza ci ona? No nasza. Oczywiście, spokojnie można było rozpisać inne meandry drzewa genealogicznego, wszak niejedna matka i żona w tej wyliczance wywodziła się z takiej czy innej gałęzi Piastów. Niezmienny pozostaje jednak fakt, że królowa Elżbieta II jest potomkinią Piasta (czeskiego Przemysła Oracza zresztą też). Podobnie jak zresztą większość władców europejskich, bo Chrystian IX wżenił swoje dzieci w inne rody królewskie, ale to już temat na inną opowieść…

słówka, słówka, słówka

CRIMP.
WINCE.
WHACK.
KNOLL.
PERKY.
SHARD.
PLEAT.
ALOFT.

Lubicie się uczyć słówek? Ja zawsze bardzo umiarkowanie, głównie tych które były praktyczne. Tak, w efekcie w językach obcych słownictwo mam średnio rozwinięte, przy wysławianiu się w mowie czy piśmie to nie przeszkadza, dopiero kiedy trzeba przeczytać tekst bardziej wyrafinowany, napotyka się na potrzebę sięgania po słownik (albo się prostacko idzie dalej rozumiejąc sens, nie niuans).

Słownictwo można nadrabiać grami. Nie grywam ostatnimi laty w Scrabble, ale zdarzało mi się widzieć ludzi, którzy grali ze słownikiem przy stole (aczkolwiek nie pamiętam, czy w zasadach nie jest to w jakiś sposób zabronione, może to kwestia konwencji). Ostatnio zaś – zapewne zauważyliście – modna jest „gra” Wordle, czyli współczesny internetowy odpowiednik master minda, w którym zamiast kombinacji czterech kolorów odgaduje się w sześciu próbach pięcioliterowe słowo (w oryginale angielskie, są oczywiście dawno wersje dla licznych innych języków, każdy może wyszukać). Wordle ma podobno (tak czytałem, nie weryfikowałem) listę ponad dwóch tysięcy słów, więc mogą się na niej trafić słowa powszechnie znane, a mogą…

Znaliście te słówka wymienione na początku? Jeśli tak, dobrze dla was. Jeśli nie, to właśnie mogliście je poznać. Mogliście też je poznać, grając w Wordle w ostatnich tygodniach. Ich znaczenia to (mniej więcej lub jedno z):
CRIMP – Fałda
WINCE – Grymas
WHACK – Cios
KNOLL – Pagórek
PERKY – Dziarski
SHARD – Skorupa
PLEAT – Plisa
ALOFT – Wysoko.

Uczyć, bawiąc.