Widzę: krainę zajętą przez zielone ludziki na wschodzie głęboko, z udawanymi pretensjami rozciągającymi się na północ w stronę granicy rosyjskiej i nieco na zachód, w formalnych granicach obwodów ługańskiego i donieckiego.
Widzę: na południu okupowany przez Rosję Krym.
Widzę: atak putinowski od południa i od wschodu, który teoretycznie miałby zmierzać do przejęcia kontroli nad kolejnymi kradzionymi Ukrainie terytoriami.
Widzę: atak putinowski od północnego wschodu, na Sumy i Charków.
Widzę: atak putinowski od północy, z kraju usłużnego Łuki, idący na Kijów po obu stronach Dniepru.
Widzę: wrzesień 1939, II Rzeczypospolitą z jej frontami od Gdyni po Suwałki i od Kłobucka po Sanok.
Widzę: oczami wyobraźni już prawie, bo rozdzielczość mapy nie pozwala, malutki Ostriw Zmijinyj, ukraińskie Westerplatte, gdzie ukraiński dowódca został nowym Cambronnem, odpowiadając na wezwanie do poddania się: російський військовий корабель, іди нахуй
Путин хуйло.
СЛАВА ГЕРОЯМ!