Manifest wirusowo-wyborczy

Za 8 dni mają się odbyć wybory prezydenckie. Piszę „mają”, bo na dziś w zasadzie ich przeprowadzenie nie wydaje się możliwe, czy to w szalonym trybie korespondencyjnym (który będzie formalnie możliwy dopiero na jakieś 3 dni przed terminem wyborów), czy w trybie tradycyjnym, który na dziś jest zablokowany i formalnie (brak prawnej możliwości określenia wzoru kart do głosowania), i faktycznie (brak obsady komisji wyborczych). Być może zostaną przesunięte o kilkanaście dni, być może o kilkanaście tygodni, nie mam pojęcia co się stanie i w jakim trybie (oprócz tego że w przyszłoniedzielne wybory na razie nie wierzę).

Przyjmijmy na moment założenie, że w nieodległej przyszłości te wybory się odbędą, pomimo epidemii, w czasie kiedy wszyscy mają obowiązek chodzić w maseczkach i powinni dezynfekować ręce dla ochrony zdrowia własnego i cudzego. Niezależnie od tego, czy głos trzeba będzie wrzucić do urny w komisji wyborczej, czy – w pakiecie korespondencyjnym – do specjalnej skrzynki pocztowej (będącej de facto substytutem urny wyborczej, pomijając na moment sensowność i bezpieczeństwo wożenia głosów ze skrzynki pocztowej do urny wyborczej), trzeba się będzie fizycznie pofatygować w miejsce, w którym nasz głos zostanie przyjęty. I teraz mam parę uwag:
– jeżeli ktoś jest w stanie stać w kolejce do sklepu, mniejszego, większego czy całkiem dużego – to nie ma żadnych przeszkód, żeby stał w kolejce do lokalu wyborczego lub skrzynki „wyborczej”
– jeżeli ktoś nie widzi przeszkód żeby w maseczce wyjść do parku i przemieszczać się w odległości 2 metrów od innych ludzi – to nie powinien widzieć żadnych przeszkód, żeby wyjść w maseczce do lokalu wyborczego lub skrzynki „wyborczej” i zachowywać odległość 2 metrów od innych ludzi.

A jeżeli ktoś uważa, że nadchodzące wybory – jak wiele złego można o nich powiedzieć – nie są Prawdziwymi Wyborami (as in: true Scotsman fallacy) i dlatego on/a nie będzie w nich brać udziału, to niech potem nie liczy na wstawiennictwo Wszystkich Świętych, Cthulhu czy Instytucji Międzynarodowych. Można sobie strzelić focha i uważać, że w niewyborach wybrano nieprezydenta, który przez 5 lat będzie podpisywał nieustawy i nienominacje. Rzeczywistość – niełatwa sama w sobie – jest taka, że przez najbliższe 3 lata prawdopodobnie nie będzie innej szansy, żeby powstrzymać działalność obecnej ekipy rządzącej, możliwą po części dzięki temu, że 5 lat temu zbyt wielu postanowiło zlekceważyć zagrożenie związane z wyborem kandydata Zielonych, nawet jeśli kandydat Niebieskich wydawał się beznadziejny.