W weekend robiłem przeniesienie na WordPressa notek z głównego starego bloga (tu obok są), przy tej okazji zerkałem jeszcze tu i tam na Bloksie, wspominając te 10+ lat przygody, jak nie z blogowaniem, to z czytaniem i komentowaniem… Nie da się ukryć, jakaś tam wirtualna łezka się roniła na pożegnanie. Dziś już z Bloksa wyciągnięta wtyczka, kto szukał starego bloga, dostanie (na razie) informację żeby przyjść tutaj.
Niemal równolegle robiłem przenosiny zasobów ze starego laptopa na innego – po tym jak stary zaczął wydawać z siebie komunikaty o uszkodzeniu dysku i możliwej utracie wszystkiego jak leci. Kilka lat ten laptop odsłużył, i znów – rozstaję się z nim ze sporym żalem, choćby z uwagi na cały czas utrzymywanego na nim Windowsa 7, z niezapomnianym Saperem na Windowsa 7… Niewykluczone, że w swoim czasie zreanimuję go jeszcze w jakiś sposób, choć raczej już nie do codziennej pracy (do bardziej współczesnej rozrywki też już coraz słabiej się nadawał, w Civ5 grałem po wyłączeniu na nim wszystkich innych aplikacji).
Pisałem kiedyś (jeszcze nie zmotywowałem się do szukania w przeniesionych notkach), że przywiązuję się do rzeczy i nie pozbywam się ich… ochoczo. Dziś jednak podpisałem umowę oznaczającą, że rozstanę się z mieszkaniem w którym się wychowałem, które było związane z rodziną dużo wcześniej i w którym wychowałem… psa (bo przed wychowywaniem Juniora przeprowadziłem się, pozwalając w tym mieszkaniu mieszkać innym). Symbolicznie (choć niekoniecznie bezpowrotnie) żegnałem się też w ten sposób z dzielnicą, w mieście najlepszą (choć z czasów dzieciństwa pozostało w niej niewiele).
Taki mam czas pożegnań, na szczęście nie dotyczą osób.