Fontanny

To był jeden z tych dni, o których zwykle się marzy żeby się jak najszybciej skończyły. Musiałem wyjechać wcześnie, jechać przez ohydnie zalewany zimnym deszczem świat, spędzić kilka godzin na męczących zajęciach, potem w deszczu pędzić w kolejne miejsce… Kiedy po odhaczeniu wszystkich obowiązków wracałem wreszcie przez mokry Śląsk do domu, na zjeździe z dwupasmówki dojechałem do skrzyżowania z drogą uprzywilejowaną, przy czym moja droga wiodła pod górę (to był bardziej podjazd niż zjazd, że sobie na taki żart pozwolę), a przede skrzyżowaniem stał ciągnik siodłowy bez naczepy (czyli TIR bez kontenera, gdyby ktoś nie czuł bluesa). Oby tylko ruszył i nie spowalniał, pomyślałem posępnie…

I wtedy to nastąpiło: kierowca ciągnika uznał, że ma dość miejsca, i zwolnił sprzęgło, wielkie koła ruszyły powoli… i nad oponami pojawiły się małe fontanny. Kątem oka sprawdziłem, że uprzywilejowaną nadal nikt nie jedzie i ruszyłem za nim, przyglądając się, jak te małe początkowo słupy rosną, aż w miarę nabierania prędkości przez samochód zaczynają zamieniać się w mgiełkę. Nigdy na to wcześniej nie zwróciłem uwagi, bo albo nie jechałem tak blisko w warunkach deszczowych, albo jeśli jechałem, to raczej za naczepą, w której koła są osłonięte, tu natomiast miałem widok pierwsza klasa.

Patrzyłem i myślałem, że to przecież działa prosta fizyka: rowki w oponie zasysają wodę z podłoża, a w otwartej przestrzeni oddają, biorąc pod uwagę energię kinetyczną nadawaną im przez poruszające się koła… A jednak było to takie niecodzienne i fascynujące, nagrałbym, ale byłem w samochodzie sam.

Zdjęcia rzymskich fontann dla atencji.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s