Sześć lat temu recenzując (wielkie słowo) SPECTRE pisałem, że to co widzimy na ekranie bardziej pasuje do JAMES BOND WILL RETIRE niż do JAMES BOND WILL RETURN. I wiecie co? Tak, zgadliście. Bond jest na emeryturze (oczywiście takiej, jakiej my szaraczki możemy tylko zazdrościć). Ale, jak wiadomo, emeryt na emeryturze lubi sobie dorobić, więc Bond…
Więc James Znów 007 Bond powraca do akcji. I co dostajemy? Film, który pod wieloma względami jest klasyczny, ze Złym typu Stromberga (dawno nie było) i wielką tajną bazą w której mamy duże finałowe Bum (też w zasadzie dawno nie było, SPECTRE i Tomorrow Never Dies to prawie namiastka w porównaniu). Mamy piękne kobiety, które są nie tylko piękne, ale też zabójczo sprawne (Ana de Armas!) i inteligentne, czuć rękę Phoebe Waller-Bridge. Piosenka wstrzeliwuje się w nastrój w sposób łapiący za serce. Mamy znakomitą realizację walk i pościgów, mamy błyskotliwe dialogi, mamy śliczne zdjęcia Włoch czy Norwegii… Jednym zdaniem: dla miłośników bondowskiego kanonu mnóstwo dobra (tak, cytatów i nawiązań nie brakuje).
A jednocześnie mamy drugi wymiar czy też drugie dno. Po pierwsze Craig z wielkim BUM żegna się z serią, w sposób który trudno nazwać inaczej niż definitywnym. Żegnając się wydaje się „zabierać zabawki”, tak żeby jego następca pisał swoją kartę całkowicie od nowa. Po drugie, „Nie czas umierać” próbuje ratować to, co nie udało się w SPECTRE (tak naprawdę to sequel, tak jak Quantum of Solace było sequelem Casino Royale, tyle że niepotrzebnym), zastanawiam się cały czas czy ma sens jako samodzielny film bondowski (a jednocześnie nie tworzy tak wspaniałej wariacji jaką był Skyfall). Czy ratuje? Otóż w moim odczuciu SPECTRE i Nie czas umierać można traktować jako całkowicie samodzielną linię czasową, reboot o którym można (po części szczęśliwie) zapomnieć przed pisaniem kolejnych filmów i układać wszystko od nowa, finałowa scena wskazuje na to absolutnie (przemyka mi myśl, że ktoś może całą serię z Craigiem potraktować jako taką linię, ale ja jednak oddzielam grubą kreską to co po Skyfallu). W pewien sposób czuję przy tym żal, że w wyniku konfliktów i roszad Złego nie zagrał Tomasz Kot, osładza go fakt że uwielbiam Rami Maleka…
Nie doczekałem do końca napisów, więc nie wiem czy zapowiedziano kolejny film, czy James Bond odejdzie na definitywną emeryturę.
Zajebisty bond, nie wiem, czy nie najlepszy. Zahebisty
PolubieniePolubienie
Najlepszy Bond, który nie jest Bondem? 🙂
Sorki, Skyfall jest o długość z przodu. OK, Skyfall jednocześnie jest Bondem i nie jest Bondem.
PolubieniePolubienie
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie