Wracałem wczoraj z roboty. Zmierzch zapadł, na drogach korki, miejscami mokro… ogólnie rzecz biorąc, jechało się fatalnie, na domiar złego byłem zmęczony i głodny.
Jechałem przez las (ciemny). Dojechałem do przejazdu rowerowego, co go w środku lasu mamy, niby prawdopodobieństwo że ktoś o takiej porze jeździ niewielkie, ale… Zwolniłem, zacząłem się przyglądać: z prawej strony w lesie ciemno, z lewej strony w lesie ciemno, z naprzeciwka nadjeżdża ciężarówka świecąc mi po oczach swoją galanterią świetlną… Raczej nikt nie stał przy przejeździe, ani się do niego nie zbliżał, ale z czystym sumieniem nie mogłem powiedzieć, że byłem tego pewny.
Za lasem wieś (porządna, z chodnikami). Wzdłuż drogi latarnie, bez szaleństw, ale mniej więcej widać. Widzę znak przejścia, skupiam się na jego otoczeniu, po lewej nikogo nie widać, po prawej nikogo nie widać… Dopiero kiedy już-już mam wjechać na przejście, po lewej stronie dostrzegam kogoś czekającego na przejście, tam akurat żadna latarnia nie stoi bezpośrednio przy przejściu, żeby oświetlać miejsce dla zamierzających wejść na przejście. Na szczęście i tak dzielił mnie od pieszego cały jeden pas ruchu, który pieszy musiałby najpierw pokonać.
Dalej kolejna wieś. Tu latarni jeszcze nie ustawili, więc widać tyle, ile moje reflektory oświetlą. Przejście, na dodatek na wyniesieniu, trójka wydaje się minimalnie za dużo, lewa strona przejścia pusta, prawa strona przejścia pusta… Wjeżdżam na wyniesienie i w tym momencie dostrzegam, że około 10 metrów za przejściem jakiemuś facetowi szkoda było nadłożyć drogi i wejść na przejście, więc poszedł na rympał, oczywiście żadnych jaskrawych czy odblaskowych elementów pozwalających go wcześniej dostrzec w tych warunkach.
Naprawdę ciężko czasami nie zostać piratem drogowym.
O tak, cichociemni – czy to per pedes, czy na dwóch kółkach – bywają makabryczni.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Żeby chociaż okolice przejść były pooświetlane…
PolubieniePolubienie