Dysząc szalenie, na szczyt się w końcu wydrapałem. Cała ekipa sprawdziła zapasy wody -byliśmy wszak najwyżej w połowie drogi – i jedynie słuszną myślą było: uzupełnić. Poszedłem więc do schroniska, stanąłem w kolejce, zacząłem rejestrować otaczającą rzeczywistość…
Szybko odnotowałem, że chłopak (przepraszam za familiarność, z wiekiem przychodzi że tak mówię o młodych, nawet jeśli mają obrączkę na palcu) za kontuarem mówi ze wschodnim akcentem (przechodziłem podobne rozważania jakiś czas temu w sklepie w mojej wiejskiej dzielnicy). Pomyślałem sobie: „wysoko dotarło łatanie dziur pracownikami z zagranicy”. Potem usłyszałem jak wydawalnia posiłków wywołuje klientów… a kiedy stanąłem blisko, to już się tylko zastanawiałem czy cała załoga schroniska jest z Ukrainy.
I wtedy myśli moje zaczęły płynąć w różnych kierunkach. Samo pytanie „jak się rekrutuje zagranicznych pracowników do pracy w górskich schroniskach” było w gruncie rzeczy banalne, niektórym może nie robić różnicy gdzie dokładnie będą pracować, tylko ile za ile. Potem zacząłem się zastanawiać, czy nocują „na miejscu” na górze – i wtedy jak wygląda ich życie poza pracą, czy też mieszkają „na dole” – a wtedy czy mają w warunkach pracy wjazd i zjazd kolejką (chyba kosztowałoby to więcej niż sama ich praca…), czy też mają zapewniony wjazd/zjazd samochodem z dostawami, czy też muszą sobie radzić sami, 2h w górę, 1h w dół… (w sumie jeśli mieszkają na górze, to problem jest ten sam kiedy chcą zejść). Przeszło mi też przez głowę, czy zbieranie na halach jagód (sprzedawanych potem w schronisku za ciężkie pieniądze) mają w godzinach pracy, czy zbierają sobie ekstra i odsprzedają dzierżawcy schroniska. O zupełnie formalnych aspektach typu legalność i podstawa zatrudnienia oraz czas pracy już w ogóle nie wspomnę.
Nie pytałem ich o to oczywiście, bo ani ja miałem na to czas, ani oni, ani też moja to działka. To zadanie dla reportera raczej, żeby podpytać i opisać jak to wygląda, na tej górze bądź innych. W redakcjach pewnie nie ma na to chętnych, nawet redaktor Woś na takimi rzeczywistymi zagadnieniami ludzkiej pracy się raczej nie pochyli.
Mnie została myśl o tym jak bardzo tradycyjna jest kuchnia góralska, jeśli posiłki przygotowują zagraniczni pracownicy. Oraz na ile tradycyjny jest w schronisku nalewak prosecco.